poniedziałek, 27 stycznia 2014

WYWIAD: Czego nie wiemy o Mateo Morganie?

Ciągle zaganiany, rozchwytywany i potrzebny - kto taki? Niektórzy znają go jako profesora Numerologii, inni Dyrektora Lumosa, a jeszcze inni jako po prostu Teosia! Tylko nam Mateo Morgan zdradził tajniki zza kulis dyrektorskich w Lumosie. Chciecie wiedzieć, co to takiego? Przeczytajcie sami!






Dlaczego mówicie do mnie "panie profesorze"? - pyta Mateo Morgan na czacie. Nie lubisz oficjalności?

Oficjalność oficjalnością. Większość uczniów, którzy tak do mnie piszą, jest zwykle ode mnie starsza, a więc dziwnie się czuję... To takie moje zboczenie z reala, gdzie dzieciaki na placu zabaw mówią do mnie "proszę pana". Ugh, nienawidzę tego.

Od dzieci na placu zabaw wszyscy chyba jesteśmy starsi, niestety (albo i stety). A w Świecie Magii, jakby nie było, jesteś nauczycielem i do tego dyrektorem. Jak podchodzisz do tematu poufałości na lekcjach? Są w niektórych szkołach nauczyciele, którzy odejmują punkty za to, że nie mówi się do nich "panie profesorze".

Mogą, ale nie muszą do mnie tak mówić. Wolę, gdy zwracają się do mnie po imieniu, ale nie będę karać za mówienie "panie profesorze". Szczerze powiedziawszy, to unikam karania, staram zatrzymywać się na upomnieniach. 

Słusznie, to w końcu wirtualna szkoła, a nie przerażające sale realnego gmachu placówki edukacyjnej. Ale nawet szkoła umiejscowiona tylko w sieci potrzebuje dyrektora. A jest to fucha, o której marzy wielu. Jak to się stało, że zostałeś dyrektorem Instytutu Lumos?

Jak to się stało... Właśnie, jak to się stało? W połowie IX roku szkolnego Morgana powiedziała, że będzie do mnie miała sprawę pod koniec. W czasie egzaminów powiedziała mi, o co chodzi i na koniec roku został ogłoszony nowy dyrektor - mua. 

Żadnej chwili na zastanowienie? Żadnych zakulisowych rozmów, pielgrzymek do rodziny z wątpliwościami? Czy od razu wiedziałeś, że jesteś w stanie objąć we władanie dyrektorski gabinet?

Wątpliwości? Mam je do dziś. Wciąż mówię, że nie nadaję się na takie stanowisko. Na początku się wahałem i to bardziej na inną decyzję... Ale rozmowy z Morganą i Akemi mnie przekonały do powiedzenia "tak".

Czyli wiedziałeś, że taka praca może być wymagająca i męcząca. Profesor Hale właśnie na korytarzu pogania Cię do zrobienia czegoś, słychać ją nawet w Twoim gabinecie. Dużo codziennie masz do roboty? Co właściwie taki dyrektor w Lumosie robi?

Och, muszę sobie kupić te zatyczki do uszu. Co robi taki dyrektor w Lumosie... Każdy z nas ma wypisane swoje obowiązki, ale nie wiedzieć czemu, wszyscy piszą ze swoimi problemami do mnie, a więc jeśli nie mam jak ich odesłać do odpowiedniego dyrektora, to jestem zarobiony po łokcie. Właśnie w takie dni mam, popularnie przez całą szkołę nazywane, PMS*. Czasami to potrafi być strasznie męczące, zwłaszcza gdy kilka osób chce coś w trybie natychmiastowym.

Ciężki jest los dyrektora. Ale na pocieszenie powiem, że według znanego powiedzenia, im więcej ma się wątpliwości co do swojego stanowiska, tym lepszym się na nim będzie. Niemniej, męczące dni i PMSy to jedno. Patrząc na całokształt - uważasz, że jest to satysfakcjonująca praca? Lubisz ją?

Lubię ją, choć potrafi zmęczyć. Czasami tęsknię za byciem uczniem, ale jakbym miał wybierać, to zostałbym na swoim dyrektorskim stanowisku. Jest to satysfakcjonujące zajęcie, gdy imprezy wychodzą po twojej myśli albo gdy razem z Lako i Morganą potrafimy stworzyć coś bez zbędnych dyskusji.

Podzieliłbyś się jakąś arcyciekawą historią zza dyrektorskich kulis? Jakąś zabawną anegdotką?

Ciekawa historia zza dyrektorskich kulis to każda historia, w której ja i Morgana dzwonimy do siebie w najmniej odpowiednich chwilach. Raz zadzwoniła do mnie, gdy byłem na rodzinnym obiedzie... i przegadałem z nią dwie godziny, a więc jak skończyliśmy, to wróciłem idealnie na deser. Rozmowy z Morganą nie mają końca, a czasami rozmawiamy o mało ważnych rzeczach. 

Lako nie czuje się opuszczony?
Chyba nie... Bardziej nam marudzi, że Morgana nawiedza go w wolnych chwilach przez telefon.

Czyli jeśli chcemy coś od dyrekcji, to nie przez telefon, bo zablokujemy Wam kanał komunikacji wewnętrznej? Dobrze wiedzieć! Natomiast powszechnie znanym faktem jest, że byłeś w Świecie Magii także w roli ucznia. Wspominałeś, że czasem za nią tęsknisz. Wolałbyś odrabiać prace domowe niż pracować przy szkole?

Po niektórych pracach domowych, które otrzymuję, to stanowczo wolałbym je pisać. Raz się załamałem po pewnym egzaminie, gdy uczennica chciała mi wmówić, "że Arystoteles to ojciec numerologii europejskiej". Mimo wszystko - ktoś pracować musi, a póki mi nie marudzicie, że jestem beznadziejny we wszystkim, to tym kimś będę ja.

I Zgredka ktoś musi włączać. Co my, uczniowie siedzący w Wielkiej Sali, bez planu lekcji w nim byśmy zrobili? Wracając do tematu, Numerologia to nie jest przedmiot, z którym się spotykamy na co dzień. Czemu z szerokiego wachlarza innych przedmiotów wybrałeś właśnie ją?

Kiedyś nauczałem zaklęć! I to było beznadziejne. Numerologia jest sto razy ciekawsza jak dla mnie. W mojej pierwszej szkole magii zakochałem się w tym przedmiocie, a potem zacząłem się jej uczyć dla samego siebie. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jest to moje realne zainteresowanie.

O, czyli Świat Magii, oprócz telefonów, wpłynął na Twoje realne życie także poprzez podsunięcie Ci pewnego zainteresowania. A poza tymi rzeczami - czy u Ciebie bardzo styka się on z realem?

Och, czasami w szkole wymyślę jakąś zabawę dla was i zamiast się uczyć, to w moim eśemowym zeszyciku piszę szczegóły. Są ludzie z ŚM, z którymi się kilka razy spotkałem... ŚM jest drugim życiem, które odcisnęło swój wpływ na tym pierwszym, w efekcie czego powstała taka zmutowana mieszanka różnych dziwactw, zboczeń i zachowań, jaką jestem ja. 

Po prawdzie mówiąc, to chyba jednak nie ma wśród nas żadnej normalnej osoby. Należałoby więc się zastanowić, czy dziwactwo nie jest u nas przypadkiem normą. Niemniej - na tym pytaniu zakończymy maglowanie. Dziękuję pięknie za cierpliwość. Jakieś ostatnie słowo dla czytających, którzy dobrnęli do tego momentu?

Tak! W komentarzach zalecam podpisywać się imieniem i nazwiskiem. Mam banany i nie zawaham się ich użyć. Pozdrawiam również wszystkich razem i z osobna! :*

To i my dołączamy się do prośby. Smutno tak nie wiedzieć, kto nas chwali, a kto krytykuje. A coś podejrzewam, że wielu się będzie dopytywało o tajemniczy eśemowy zeszycik Mateo Morgana. 

* PMS - zespół napięcia przedmiesiączkowego (info dla niepoinformowanych).



Dla Ofineusa pytała,
Lilith Findabair

2 komentarze:

  1. Lilith, wywiad boski, ale pisze się "moi", nie "mua". Tak poza tym, żadnych zażaleń, oby tak dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie napisany wywiad 😉 Teo, z bananami długo nie pociągniesz, ciastka lepsze :P

    OdpowiedzUsuń