Opowiastka okolicznościowa z dedykacją.
profesor Hale i koleżance Nott w dniach ich urodzin z najlepszymi życzeniami.
(to nic, że już parę dni po. życzenia wciąż są szczere.)
#1
Dyrektor Instytutu Lumos, Mateo Morgan, był najedzony. Tak bardzo najedzony, że gdy wychodził z Wielkiej Sali, jego uwagę zwrócił obraz wiszący w tym miejscu od bodajże trzech stuleci. Przedstawiał on człowieka konsumującego wykwitne śniadanie, składające się z przeróżnych kolorowych składników. Na sam widok ślinka mogłaby pocieknąć, gdyby ktoś był głodny. Ale Morgan nie był. Mimo tej drobnej niedogodności, obraz jednak go zainteresował. Zerknąwszy na podpis pod nim, przeczytał na głos: „Bathilda Bagshot konsumująca śniadanie w Mediolanie” autorstwa Paula de Loversa. Obraz znajdujący się w zbiorach Insytutu dzięki uprzejmości anonimowego darczyńcy.
— Hmh — mruknął pod nosem, przypatrując się dziełu sztuki. Talerz uginający się pod ciężarem składników był fascynujący, nie wiedzieć czemu.
— Morgan! — krzyknął ktoś na pół korytarza. — Morgan, przestań się wpatrywać w ten obraz, pilne zebranie w dyrekcji!
— Już idę — odparł Mateo, z żalem żegnając się z wizerunkiem Bathildy Bagshot. — Nie musisz się tak drzeć, Sullivan.
— Jakbym się nie darł, to byś mnie nie usłyszał — zripostował Lakowim, zerknąwszy na niego tylko przelotnie. Widać było, że się spieszył. Nauczyciel Numerologii westchnął tylko i rzuciwszy ostatni raz okiem na obraz, podążył za Sullivanem, obserwując przy okazji jego krągłości.
Po chwili byli już w gabinecie dyrektorów Lumosu, gdzie czekała na nich już Morgana Turandot. Siedząc przy okrągłym stole, stukała niecierpliwie długimi paznokciami w mahoniowe drewno. Stosunki między dyrektorami bywały napięte, ale generalnie były na tyle partnerskie, że biuro, przy którym siedzieli przez wieki zarządcy Lumosa, zostało odsunięte w kąt, a w centrum pokoju stał stół, zwany przez uczniów Okrąglakiem. Jego okrągłość sprawiała, że przy ożywionych debatach dyrektorzy nie patrzyli na siebie z wyższością, a przypominali sobie o tym, że są przede wszystkim partnerami w biznesie.
Gdy Mateo i Lakowim zasiedli na krzesłach, Morgana popatrzyła na nich przez chwilę. Jej milczenie zaniepokoiło obu.
— Co, Śmierciożercy wrócili do aktywności? — spytał numerolog.
— Nie — odparła Morgana. — Dostałam list od Ministerstwa Magii, w którym informują nas o wizytacji.
— A, wizytacja? — rzekł Lakowim. — I po co żeś nas straszyła? To spokojnie, damy radę, przecież zawsze nas wysoko oceniają.
— Ale oni nie będą kontrolować nauczycieli — odpowiedziała Morgana, lekko odchyliwszy się od stołu. Opierając się na krześle, pchnęła pergamin w stronę męskiej części dyrekcji. Ci schylili się nad nim.
Szanowni Państwo,
w związku z nowymi wymogami Międzynarodowej Konfederacji Magów w sprawie ujednolicenia standardów higieny i bezpieczeństwa pracy w placówkach edukacyjnych oraz wprowadzenia normy MSHwPM 9001:2014 (Międzynarodowy Standard Higieny w Placówkach Magicznych), w tym tygodniu do Instytutu Lumos przybędą inspektorzy Magicznego Sanitariatu. Będą oni sprawdzali oraz oceniali warunki bezpieczeństwa i higieny pracy.
Mamy nadzieję, że przyjmiecie ich ciepło oraz posłuchacie ich wskazówek, aby uczynić Waszą placówkę edukacyjną jeszcze lepszą dla uczniów. W przypadku rażącego naruszenia norm ustanowionych przez Międzynarodową Konfederację Magów, wydane zostaną dyspozycje, aby zamknąć placówkę do czasu dostosowania się do owych norm.
Eve Lilith Skark
Sekretarz Szefa Departamentu Edukacji Ministerstwa Magii
Po chwili milczenia zaskoczeni mężczyźni spojrzeli pytająco w stronę Turandot.
— Uhm, ale o co chodzi? — rzekł niepewnie Morgan. — Będą nam kontrolowali… Czystość toalet? Jakość jedzenia? — przerwał nagle, uświadomiwszy sobie, co to oznacza. — Ojej. — wydusił z siebie.
— Moje wewnętrzne oko przewiduje, że mogą być z tym problemy — rzekła wróżbitka.
— To i ja nie potrzebuję żadnego trzeciego oka, żeby stwierdzić, że będą problemy — prychnął Lakowim. — Po co oni w ogóle się nam pchają na głowę?
— Pierniczeni biurokraci, wprowadzają bzdurne normy, a potem się dziwią, że im dyrektorzy protestują na konferencjach — orzekł Morgan. — Zobaczymy, co to będzie. Inspektora i tak musimy przyjąć, innej drogi nie ma.
— Hm — zamyślił się Sullivan. — Może lepiej podnieść pensję naszemu Woźnemu?
— O, żeby jeszcze Bankierka i Gajowy przyszli, i chcieli podwyżki? Nie stać nas na to — ucięła Morgana. — Przyjadą, ocenią, dadzą jakieś tony papierów i sobie pojadą. A teraz jeszcze jedna sprawa...
CDN.
No, no. Ja będę czekać na więcej bo początek tejże opowiastki wygląda bardzo zachęcająco :D
OdpowiedzUsuńBardzo miła niespodzianka! :3
OdpowiedzUsuńczekam na dalszą część!
Łoho, czyżby w Instytucie bród, smród i złe jedzenie? Gdzie ja się uczę?! ;o
OdpowiedzUsuń