środa, 25 czerwca 2014

OPOWIADANIA: Harmonia - cz. 3


Po drugiej bitwie o Hogwart niełatwo było ułożyć świat na nowo. A to dopiero dzień po... Co mogło się wydarzyć?


 - Eee... jasne. – Szybko się zreflektował.

Razem minęli bramy Hogwartu. Harry z zadowoleniem zauważył, że odwrócili głowy, by podziwiać zamek.

 - Robi wrażenie, prawda? - Nie mógł odmówić sobie odrobiny złośliwości. Dudley spojrzał na niego z głupkowatym wyrazem twarzy. – Zamek mam na myśli. Pewnie bardziej imponujący niż Smelting, co?

 - No nie wiem... - Dudley odparł z wahaniem. – Te ruiny wyglądają dość... licho.

 - Jakie ruiny? – zdumiał się Harry i spojrzał na zamek. – Ale przecież... „Historia Hogwartu”! – krzyknął głośno. Dudley przestraszył się jego reakcji i zaczął natychmiast wychwalać zalety zamku, którego nie mógł widzieć. Harry zaczął się śmiać i w drodze opowiedział Dursley’om o zaklęciu ochronnym rzuconym na Hogwart, które maskuje jego widok przed mugolami.

Przybyli na cmentarz w Hogsmeade na chwilę przed rozpoczęciem ceremonii. Harry zauważył, jak niewiele osób przybyło na pogrzeb. Grono nauczycielskie, kilkunastu uczniów, głównie Ślizgoni i Krukoni, paru przedstawicieli Ministerstwa Magii. Harry ze zdumieniem dostrzegł Lucjusza Malfoy’a, stojącego na uboczu i nerwowo wbijającego swoja srebrną laskę z gałką w kształcie kobry w ziemię. Jakże ten pogrzeb różnił się od ceremonii pochowania poprzedniego dyrektora. Podczas gdy z pogrzebu Dumbledore’a zrobiono pożywkę dla mas, tak na pogrzeb Snape’a nie przybył żaden reporter, nawet z Żonglera.

 - Panie i panowie. Zebraliśmy się tutaj, by pożegnać Severusa Snape’a, który został zamordowany wczorajszego dnia przez Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Był jednym z największych talentów w dziedzinie eliksirów, jakie posiadała Wielka Brytania. Jego osiągnięcia w... - Długo trwała ta przemowa i podobnie jak w przypadku Dumbledore’a, niewiele miała wspólnego ze Snape’em, którego Harry poznał na pierwszej lekcji eliksirów.

Pozwolił swoim myślom pobłądzić we własnych wspomnieniach i tym razem z uśmiechem przypomniał sobie, jak w pierwszej klasie oskarżał posępnego nauczyciela o próbę kradzieży Kamienia Filozoficznego. Albo jak w drugiej klasie Snape przepięknie rozbroił Lockharta. Nawet Ron uznał, że to było zabawne. Wspomniał trzecią klasę i to, jak tym razem on, Ron i Hermiona użyli zaklęcia Expelliarmus wobec Snape’a. A potem jego mina, gdy dowiedział się, że Syriusz uciekł mu sprzed nosa, tak samo jak możliwość zdobycia Orderu Merlina. Przynajmniej teraz powinien dostać pośmiertnie odznaczenie za specjalne zasługi dla czarodziejskiego świata.

Harry dziwił się sobie, że nagle stał się taki sentymentalny. Zwłaszcza, że chodziło o Snape’a - człowieka, którego nienawidził całym sercem i któremu szczerze życzył jak najgorzej. Jednak teraz, gdy oceniał Mistrza Eliksirów z perspektywy czasu, Harry doszedł do wniosku, że Hogwart nie byłby tym samym miejscem, gdyby nie obecność w nim właśnie Snape’a. „Wyrośnięty nietoperz”, „Dupek w sutannie” i jeszcze wiele innych określeń krążyło o nim w szkole. Najbardziej wymagający, stronniczy i złośliwy nauczyciel w Hogwarcie. Ale nie da się ukryć, że ta szkoła będzie wyglądać zupełnie inaczej bez jego płomiennych przemówień w stylu: „kipiącego kociołka i unoszącej się z niego roziskrzonej pary”.

Wreszcie przemowa się skończyła i oczom Harry’ego ukazał się piękny, majestatyczny, biały grobowiec, do którego zostało włożone ciało Snape’a. Harry uśmiechnął się w duchu na myśl o Snape’ie, dla którego jedynym słusznym kolorem jest czarny. W końcu grobowiec zapadł się w ziemię, a kilka osób wrzuciło do dziury kwiaty, na co Harry znów poczuł rozbawienie. Po kilku minutach mistrz ceremonii wskazał różdżką na górę piachu leżącą nieopodal grobowca i jednym ruchem przesunął ją nad dziurę, przysypując zarówno grób, jak i leżące na nim kwiaty, a dwóch urzędników Ministerstwa Magii ustawiło nagrobek.

Ludzie szybko się rozchodzili, zdecydowana większość kierowała się w stronę majaczącego w oddali zamku. Harry się nie spieszył, chcąc przyjrzeć się nagrobkowi. Dursley’owie nie wiedząc za bardzo, co robić, czekali na niego w oddali. Jednak gdy Harry zbliżył się do grobu, zauważył czarownicę w podeszłym wieku, która trzymając w żylastej dłoni najbrzydszy bukiet kwiatów, jaki Harry kiedykolwiek widział, złożyła go na grobie. Stała chwilę, przyglądając się nagrobkowi i trzęsąc się w konwulsjach. Był to pierwszy i chyba jedyny przejaw smutku, jaki Harry zobaczył na pogrzebie. Nie wiedział, kim była ta kobieta, ale nie chcąc jej przeszkadzać, dołączył do Dursley’ów i razem udali się do Hogwartu.

W Sali Wejściowej czekała na nich McGonagall.

 - Potter, prosiłabym cię jeszcze na słówko do mojego gabinetu. Pana krewnych również – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Szli cała drogę w milczeniu. Ciotka Petunia i Dudley co rusz podskakiwali, gdy zobaczyli ruchomy obraz czy zbroję. Raz nawet głośno krzyknęli, gdy zobaczyli zbliżającego się z oddali Bezgłowego Nicka, którego głowa nagle opadła, gdy podrapał się w lewe ucho.

Zatrzymali się przed chimerą. McGonagall już miała podać hasło, gdy zza rogu wyłonił się Irytek z naręczem balonów wypełnionych wodą. Gdy tylko zauważył grupkę osób, zakwiczał z uciechy i zaczął raz po raz rzucać w nich wodą. Harry był pewien, że to ciężkie dni u McGonagall sprawiły, że wydarła się na poltergeista tak mocno, że ten bez żadnych komentarzy w popłochu uciekł do lochów.

 - Evanesco! – Wskazała różdżką na olbrzymią kałużę zagradzającą przejście do gabinetu dyrektora.

Pierwsze głosy usłyszeli już na schodach prowadzących do pomieszczenia, lecz dopiero po otwarciu dębowych drzwi rozpętało się piekło. Harry stwierdził, że widok, jaki ujrzał w galerii portretów Hogwartu, idealnie nadawałby się do Kaplicy Sykstyńskiej jako zamiennik Sądu Ostatecznego Michała Anioła. Wszystkie portrety opuściły swoje ramy i toczyły zażarte pojedynki na argumenty (na jednym czy dwóch na pięści), przebywając w sąsiednich malowidłach. Kilku bardziej dystyngowanych dyrektorów przyglądało się tym zamieszkom z pobłażaniem, a w przypadku Dumbledore’a z rozbawieniem.

McGonagall już po raz drugi tego dnia udowodniła, że ma stalowy głos. Portrety spojrzały zdziwione, a niektóre wręcz zmieszane po sobie.

 - Nadal nie doszliście do kompromisu w sprawie portretu Snape’a? – spytał rozbawiony Harry, zatrzymując wzrok na sędziwej czarownicy, której każdy włos odstawał w inną stronę.

 - Jak widzisz, Harry – odezwał się promiennie Dumbledore. – Dlatego myślę, że w tym przypadku najlepszym rozwiązaniem będzie demokracja. – Uśmiechnął się do innych dyrektorów. – Zaproponowałbym to wcześniej, ale taką hordę naprawdę ciężko jest przekrzyczeć. – Ukłonił się w kierunku McGonagall, która, nie wiedzieć czemu, spłonęła rumieńcem.


CDN.

1 komentarz:

  1. Lupusiątko :*25 czerwca 2014 18:30

    Bardzo fajne :)
    Jedno z tych opowiadań, które przyjemnie się czyta.
    Cóż, nie przeczę, że nienawidzę komentować opowiadań (*przepraszająco*), więc aby nie lać wody, oddalę się do moich własnych kociołków...

    OdpowiedzUsuń