poniedziałek, 6 stycznia 2014

OPOWIADANIE: To twoja ostatnia szansa

Nastał piątek. Zegar wybił właśnie południe. Krakowskie przedmieście już od dawna zapełnione było ludźmi. Panował ruch i gwar i mimo iż był to już koniec września, słońce bardzo mocno świeciło. W jednym z gimnazjów w pewnej sali trwała właśnie ostatnia lekcja klasy III c - biologia. W samym końcu przy oknie siedziała dziewczyna o imieniu Karolina. Miała ciemnokasztanowe włosy i zielone oczy. Była niska jak na swój wiek, ale bardzo ładna. Siedziała i wpatrywała się w świat za oknem. Co chwilę odrywała od niego wzrok i zerkała na zegarek. Myślała jedynie o tym, aby ta lekcja już się skończyła. Nie chciała tu dłużej siedzieć.
 - Karolina, powiedz nam, ile jąder ma komórka zwierzęca? - Pani Świstak, widząc, że dziewczyna nie słucha, postanowiła, bez zważania na ręce w górze, zapytać właśnie ją.
 - Emm... trzy? - odparła obojętnie nastolatka. Na szczęście właśnie zadzwonił dzwonek. Dziewczyna ucieszyła się i zaczęła szybko zbierać do wyjścia. - Dziękuję, do widzenia.
Była już przy drzwiach, gdy zatrzymał ją głos kobiety.
 - Karolina, zostań na chwilę - powiedziała nauczycielka. 
 - No dobrze – odparła dziewczyna niechętnie, ściągnęła plecak i zapytała: - Czy coś się stało?
 - Chyba ja powinna ciebie o to zapytać. - Profesorka popatrzyła badawczo na uczennicę.
 - Ale mi nic nie jest.
 - Przecież widzę, mnie nie oszukasz. Co się dzieje? 
Na twarzy kobiety pojawiło się zatroskanie. Podeszła do dziewczyny, lecz ta gwałtownie odskoczyła do tyłu i wybuchnęła:
 - Nic mi nie jest! Nikt mi już nie pomoże, pani również! Proszę dać mi spokój! - I wybiegła z klasy, trzaskając drzwiami.
Biegła, dopóki nie znalazła się na rynku krakowskim. Miała łzy w oczach. Zbliżała się do celu, którym był dom. Spotkała po drodze sąsiadkę, panią Kubacką.
 - Dzień dobry - rzuciła grzecznie i poszła dalej, nie chcąc się wdawać w zbędną dyskusję.
Przed domem, zdyszana, otarła łzy, aby nikt nie poznał, że płakała. Mama w tym czasie nakrywała stół do obiadu.
 - Cześć - powiedziała. - Dziś jest dyskoteka w szkole.
 - Cześć. Były jakieś oceny?
 - Nie. Ale zrobiła nam kartkówkę z matematyki. Dostanę pewnie trójkę. - Karolina posmutniała.
W tym czasie ze szkoły wróciła Maja. Siostra idealna. Jedynym, co je łączyło, to oczy. Ten sam koci kolor.
 - Cześć, kochanie. Jak było w szkole?
 - Dobrze! Dostałam piątkę z historii! - wykrzyknęła uradowana nastolatka.
 - Widzisz, Karolina? Nie mogłabyś być taka jak Maja?! - Mama zwróciła się do młodszej córki. 
Łzy spłynęły Karolinie po policzkach.
 - Nie! Nie chciałabym! - Otarła łzy wierzchem dłoni. Nie chciała okazywać słabości. Nie przed nimi. - I wiesz co? Ty nigdy mnie nie chciałaś! Zawsze porównywałaś mnie do Majki! Myślisz, że nie pamiętam, kiedy miałam cztery latka i stłukłam twój wazon, a ty powiedziałaś, że mnie nie chcesz? Świetnie to pamiętam. To Maja zawsze była lepsza! Ją chciałaś, a mnie nie!
Karolina, mimo iż starała się trzymać emocje na wodzy, nie mogła zapanować nad kilkoma słonymi kroplami łez, które spłynęły po jej zarumienionym policzku. Cała ta sytuacja za bardzo ją przerastała. Nie dawała rady.
 - Bo ty jesteś inna! Nigdy nie byłaś taka jak Maja - systematyczna, mądra. Zachowujesz się jak dzieciak! - wrzasnęła kobieta, tracąc nad sobą panowanie. - Zawsze coś stłuczesz, zniszczysz! Nie mam już do ciebie siły!
Dziewczyna zacisnęła ciasno usta, hamując się przed wypowiedzeniem czegoś, czego potem mogłaby żałować, ale widząc złośliwy uśmieszek na twarzy siostry, nie wytrzymała.
 - Nigdy się już do ciebie nie odezwę! Nigdy!  Nienawidzę cię!
Karolina pobiegła do swojego pokoju, mocno trzaskając drzwiami. Natomiast matka usiadła przy stole nakrytym do obiadu i zakryła twarz rękoma. W tym czasie nastolatka leżała na łóżku i płakała, wtulając twarz w miękką poduszkę. Nie mogła zrozumieć, dlaczego akurat jej się to przytrafia. Dlaczego matka nie potrafi jej zaakceptować taką, jaka jest? 
Po co ja tu w ogóle jestem?, zadała sobie w myślach pytanie Karolina. Matka mnie nie chce, Maja tym bardziej... Jestem jak piąte koło u wozu. Najlepiej będzie, jak wyprowadzę się do cioci Ani. Jak pomyślała, tak też zrobiła. 
Wstała z łóżka, wyjęła różową torbę podróżną w kwiatki, którą dostała od taty jako mała dziewczynka i popatrzyła na zdjęcie przedstawiające ją z rodzicami i Mają. Gdyby on tu teraz był, to byłoby zupełnie inaczej, pomyślała smutno i zaczęła pakować swoje ubrania. 
Karoliny nie lubiła także jej klasa, dlatego że uwielbiała bujać w obłokach i czytać książki. Przezywali ją „Mądrala” lub „Ważniak”. Nikt na przerwie z nią nie rozmawiał. Wołali ją jedynie przez złośliwość. Mimo tak młodego wieku miała o wiele większy bagaż doświadczeń niż niejeden dorosły.

 - Karolina, kolacja! - zawołała mama. 
Szatynka spędziła samotnie już sześć godzin. Nie odpowiedziała na wołanie rodzicielki. Nadal miała łzy w oczach za każdym razem, gdy przypominała sobie dzisiejszą sytuację.
 - Karolina, kolacja! – Mama zapukała do drzwi jej pokoju.
 - Nie jestem głodna! A poza tym, wyprowadzam się. – Dziewczyna,  mówiąc to, otworzyła mamie drzwi i wpuściła ją do pokoju. - Ciocia po mnie przyjedzie. Od dzisiaj będę mieszkała u niej i wujka Marka. - Karolina spojrzała z żalem na matkę. - Nigdy ci tego nie wybaczę - wyszeptała, a w jej zielonych oczach, oczach matki, na nowo zebrały się łzy zranienia i osamotnienia. - Jak ja mogłam wytrzymać tu szesnaście lat?
 - Karolinko... - Mama była wyraźnie zaskoczona tą sytuacją.
 - Nie ma żadnych ale, to postanowione. I nie jestem Karolinka, już nie! Nie dla ciebie! - Zacisnęła mocno dłonie, aż pobielały jej kłykcie.
 - Co tu się dzieje? - Do pokoju weszła jej siostra, Majka. Otworzyła szerzej oczy, widząc siostrę z walizką. - Dokąd idziesz? 
Karolina spojrzała na siostrę z lekceważeniem i wyminęła ją, kierując się w stronę schodów.
 - Nie udawaj, że cię to interesuje.
 - Ale... Karolina!
 - Tak będzie lepiej - powiedziała dziewczyna, wzdychając. 
Rozejrzała się po przedpokoju, chcąc zapamiętać fioletowe ściany, po których jako mała dziewczynka lubiła malować. Będzie tęskniła za tym miejscem, ale nie miała wyboru. W końcu wzięła walizkę i wyszła z domu.
Mama i Majka wyglądały przez okno. Karolina nawet nie odwróciła się w ich stronę.

Kilka tygodni później...
 - Karolinko? - Drzwi do pokoju uchyliły się i do środka weszła jasnowłosa kobieta.
 - Tak, ciociu?
 - Telefon do ciebie. - Wyciągnęła w jej stronę aparat. - Mama.
 - Powiedz, że nie chcę z nią rozmawiać.
 - Myślę, że powinnyście porozmawiać. Kiedyś musicie.
Kobieta, widząc, jak jej siostrzenica i siostra cierpią po rozstaniu, chciała doprowadzić do ich zgody. W końcu były rodziną. Karolina z ciężkim westchnieniem podniosła się z łóżka, wzięła telefon do ręki i powiedziała:
 - Po co dzwonisz? Nie będę z tobą rozmawiać! Trzeba było się zastanowić nad konsekwencjami, zanim zrujnowałaś mi życie. Nie tylko czyny, ale również słowa ranią na całe życie! - Poczuła, jak w oczach zbierają jej się łzy. Ciocia Ania wyszła z pokoju, nie chcąc przeszkadzać im w ważnej rozmowie. Pierwszej rozmowie od dłuższego czasu.
 - Karolina, nie rozłączaj się, proszę. - W głosie matki zabrzmiała rozpaczliwa nuta. - Musisz wiedzieć, że te kilka tygodni dało mi bardzo dużo do myślenia. Zrozumiałam, jaki karygodny błąd popełniłam... - Głos jej się załamał. - Chciałabym, abyś mi wybaczyła. Dotarło do mnie, co zrobiłam źle... Spotkajmy się, proszę. Musimy porozmawiać - poprosiła.
Na kilkanaście sekund zapadło milczenie, podczas którego młoda dziewczyna rozważała wszystkie za i przeciw. Ostatecznie doszła do wniosku, że - bądź co bądź - są jednak rodziną, a przecież każdy popełnia błędy. Najważniejsze, to umieć się do nich przyznać.
 - Dobrze. Jutro w mojej ulubionej kawiarence na rogu, okej? - zaproponowała, na co kobieta ochoczo przystała. - To twoja ostatnia szansa.
Karolina z mamą pogodziły się. Jednak wszystkie kłótnie i złe słowa pozostały w niej na zawsze. Zraniły, zostawiając ślad do końca życia. Skazę na dobrych relacjach obu kobiet.

3 komentarze:

  1. Ciekawe, ale liczyłam na inne zakończenie.
    Dziewczyna mówi matce, że jej tego nie wybaczy a tu po jednym tel. wszystko spływa po niej jak po kaczce ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lilith Findabair13 stycznia 2014 20:52

    A ja uważam, że to opowiadanie pretensjonalne i przesadzone. Plus dla autorki za to, że wie, jak stosować spacje przed i po wykrzyknikach, ale generalnie fabuła nie powala. Dziewczyna jest zraniona przez wszystkich, ucieka, wraca, ale "skaza pozostała do końca życia". Pomysł na fabułę teoretycznie fajny, moralizujący. Ale wykonanie złe i pretensjonalne. Nie zrażaj się autorko, pisz dalej, ale też wykazuj empatię w stosunku do swoich bohaterów i zastanawiaj się nad nimi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Lilith. Pomysł dobry, ale popracuj nad stylem. Postaraj się pisać tak, żeby było bardziej autentycznie.

    OdpowiedzUsuń