poniedziałek, 28 kwietnia 2014

WYDARZENIA: I hajs się zgadza!

Nie da się ukryć, że Ulica Pokątna Instytutu Lumos wyróżnia się na tle wszystkich innych, dzięki czemu społeczność szkolna często ją odwiedza. Mimo iż ta brukowana alejka kojarzy się głównie z wydawaniem galeonów, czwartkowy dzień na lumosowskiej Pokątnej był zupełnie na opak.




Uczniowie obu klas zostali zaproszeni na wycieczkę na Ulicę Pokątną, na której poza zwiedzaniem sklepów i możliwością zakupów, mogli brać czynny udział w zabawach przygotowanych przez sprzedawców kolejno odwiedzanych sklepów.

Zanim odbył się główny obchód Ulicy Pokątnej, na początek zaserwowano Szaloną Loterię. Każdy z uczestników wybierał sześć liczb, po czym maszyna losująca obsługiwana przez tajemniczego Zakupoholika zaczęła losować liczby. Zabawa genialna w swojej prostocie, idealna na rozpoczęcie wycieczki. Najwięcej trafień, bo aż połowę, ustrzelił Matt Fox, zyskując tym samym 15 galeonów. Za nim, z nagrodą w wysokości 10 galeonów, uplasowali się: Wiktoria Nadzieja oraz Zayn White. Jakby tego było mało, Zakupoholik postanowił dołożyć każdemu (niezależnie od ilości zdobytego złota) po 35 galeonów.

Pierwszym z przystanków na Ulicy Pokątnej było Centrum Eylopa, gdzie zajęła się nami Kocia Mama. Swoją drogą, nie wiem co robił kot w centrum dla sów... Przygotowano 10 zagadek, polegających na odgadnięciu magicznego stworzenia na podstawie jego opisu. Zadanie z pewnością proste dla stałych bywalców szkół magii, więc z pewnością mogli się oni nieźle wzbogacić.

Po odgadnięciu wszystkich zwierząt, przenieśliśmy się grupą do sklepu Madame Malkin, w którym stacjonowała Fikuśna Dama. Nieco wstawiona kobieta (czy Ministerstwo Magii nie powinno się tym zająć?) przeprowadziła bardzo ciekawy konkurs, jeśli nie najciekawszy. Zadaniem uczniów było odgadnięcie po skrawku ubrania do kogo ono należy. Pomysł oryginalny i wymagający spostrzegawczości oraz dobrej pamięci.

Kolejnym przystankiem w naszej podróży były Esy i Floresy. Śpiący Mol Książkowy przygotował znaną większości zabawę w „znicza”. Dla tych, co nie wiedzą, czym jest „znicz” – jest to zabawa polegająca na znalezieniu w podanym tekście słowa „znicz” i wypisaniu słów znajdujących się po jego lewej i prawej stronie. Naturalnie, będąc w Esach i Floresach, zabawa została lekko przerobiona, ponieważ zamiast słowa „znicz” szukano słowa „książka” i wszelkich odmian tego wyrazu. W konkursie liczyła się spostrzegawczość i umiejętność szybkiego pisania, jako że tylko trzy pierwsze osoby zgarniały nagrody pieniężne.

Po uporządkowaniu książek w Esach i Floresach, pozostał tylko jeden przystanek – sklep z różdżkami Ollivandera, w którym ugościł nas najsłynniejszy wytwórca różdżek na świecie. Jako starszy mężczyzna, Ollivander pozapominał komu sprzedał kilka ze swoich różdżek. Zadaniem uczestników zabawy było odgadnięcie po opisie, do kogo należy dana różdżka. Na szczęście, tak jak w większości zabaw, każdy mógł zdobyć tutaj parę galeonów.

Z pewnością tego typu rozrywki jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego są dobrym pomysłem. Uczniowie mogą zdobyć trochę galeonów i lepiej się poznać. Niestety, całą ciekawą i magiczną otoczkę psuło kilku uczniów, robiąc w większości pokojów burdel swoimi żartami, czasem nawet nie na miejscu. Poza tym, małym zgrzytem nie można przyczepić się do samej organizacji, gdyż była przeprowadzona ciekawie, a konkursy były różnorodne. Zastrzeżenia można mieć jeszcze do ilości przyznawanych galeonów, bo jaki sens ma Pokątna, jeśli po jednym konkursie można wykupić niemal połowę rzeczy znajdujących się w niej?


Dla Ofineusa napisał,
Matt Fox

5 komentarzy:

  1. Po pierwsze, za znicza galeony dostawali wszyscy, którzy odpowiedzieli dobrze. Po drugie, chyba nie widziałeś cen na Pokątnej, skoro twierdzisz, że tyle pieniędzy wystarczy ci na prawie wszystko.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jemu chyba chodziło o konkursy, które ja organizowałam i nagradzałam uczniów obficie. :( Chciałam dobrze!

      Usuń
    2. Użyłem celowego zabiegu wylbrzymienia, aby zwrócić uwagę na problem, który moim zdaniem zaistniał. Zakładając więcej tego typu zabaw (w końcu rok szkolny trwa ok. 3 miesiące), ilość zdobywanych galeonów OGÓLNIE (czyli ze wszystkich zabaw łącznie z tego dnia) jest olbrzymia, jeśli brać też pod uwagę wszelakie konkursy innych profesorów, które mają również obowiązek zrobić. Jako redaktor mam prawo wypowiadać swoje zdanie, a jeśli Cię nim uraziłem, to przepraszam.

      I wybacz mi tego znicza. Zwykłe przeoczenie. Na przyszłość postaram się uważniej przeglądać logi.

      Usuń
    3. Och, nie uraziłeś mnie. Tylko wprowadziłam poprawkę. A tych zabaw wcale znowu podczas roku nie ma tak dużo...
      Zresztą i tak prawie nikt nie kupi całej listy wymaganych przedmiotów.

      Usuń
  2. Fikuśna Dama ma ciągotki do trunków wszelkiej maści... Pan Minister często popija z nią... Tak słyszałam!

    A wysoka ilość przyznawanych galeonów była celowa. Myślę, że to zachęciło uczniów do wzięcia udziału w zabawach więc w ogólnym rozrachunku według mnie było to z pozytywnym skutkiem.

    Artykuł bardzo fajny i przyjemnie się go czytało! :)

    OdpowiedzUsuń