wtorek, 3 czerwca 2014

FELIETON: Jak to działa?

Zastanawialiście się kiedyś jak to działa? Co napędza Świat Magii i naszą szkołę? A co ją niszczy? Zapraszamy do felietonu naszego anonimowego an(t)onima!



Świat Magii, jak wszyscy wiemy, istnieje od kilku lat. Już od czasu, gdy Rowling jeszcze tworzyła, był napędzany przez nowe pokolenia uczniów, którzy chcieli zostać prawdziwymi czarodziejami. Normą było to, że w klasie I na pierwszych lekcjach zjawiało się po 100 uczniów... Że Świat Magii był wtedy magiczny i zaludniony. A teraz? W prawie każdej szkole te same twarze, ci sami nauczyciele. Średnia ilość uczniów w pierwszym tygodniu nauki wynosi 30 osób. Niestety, szał Pottera się skończył, ale Świat Magii musi trwać! Po zakończeniu wydawania twórczości Rowling nabór nowych uczniów stał się trudniejszy. Zmalała ilość fanów, dyrekcje mają o wiele więcej roboty w reklamowaniu swoich szkół, aby uczniów było jak najwięcej. Niektóre z nich wolą iść czasami na łatwiznę i zamiast szukać nowych twarzy, to wchodzą na rozpoczęcie roku w aktywnej szkole i w prywatnej wiadomości do nowych uczniów się reklamują! Czyż to nie jest szczyt bezczelności? I kto według was jest bardziej pokrzywdzony - dyrektor, nowy uczeń czy niechciany reklamator? Oczywiście nowy uczeń, bo albo wybierze jedną z dwóch szkół, albo będzie chodził do obydwóch i koniec końców po dwóch tygodniach zrezygnuje, bo nie będzie wyrabiał z swoimi obowiązkami. 

Dyrektorzy często zapominają, że dobra reklama to nie wszystko. Ucznia trzeba jakoś zachęcić do pozostania w szkole na dłużej. I jak to najlepiej zrobić? Cóż, same lekcje nie wystarczą, zwłaszcza jeśli większość nauczycieli wyznaje zasadę: „wykład i nuda przede wszystkim, zero zabawy i rozrywki” oraz zadaje miliony prac domowych już w pierwszym tygodniu nauki. Trzeba im zapewnić rozrywkę w czasie wolnym, ale nie taką pospolitą... Musi być coś oryginalnego, ciekawego i rozrywkowego. Duży wpływ na pozostanie uczniów w szkole mają opiekunowie, którzy często swoje kontakty z uczniami domu ograniczają do jednego zebrania na rok, które dotyczy wyboru prefektów, a potem buziaczek w czółko i z Bogiem. Po co mi opiekun, który robi łaskę, że wybrał prefekta? Pomińmy kwestie, że prefekt ten albo jest z II/III klasy, albo znika tydzień później.  Nie wiem jak innych, ale mnie to już z góry odrzuca i albo zmieniam dom, albo odchodzę. A co, jeśli dyrekcja robi wspaniałą reklamę i atrakcyjne konkursy? Czemu uczniów nie ma? Cóż, w takim przypadku może być winna atmosfera panująca w szkole. Jeśli czuje się napiętą atmosferę w Wielkiej Sali, gdzie jedno słowo może rozpętać burzę, to ciężko w jakikolwiek sposób egzystować. Tak samo jeśli dyrekcja i większość nauczycieli faworyzuje jakiś dom, czemu inni mają być gorsi? Po co się starać, skoro i tak się jest na straconej pozycji? Niefajnie się czuje uczeń, który widzi, że Ravenclaw jest wysoko ceniony, a inne domy są po to, by były.

Na zakończenie mojego nudnego felietonu dodam, że wielką rolę ma również nastawienie dyrekcji do swoich obowiązków. Dyrekcja może robić reklamę w czasie przerwy wakacyjnej, dwoić i troić się, aby uczniowie przyszli na rozpoczęcie i na lekcje, ale co z tego, jeśli w połowie roku się „znudzą” i odpuszczą? Zaczną olewać swoje obowiązki, coraz mniej interesować się szkołą? To będzie znaczyło to samo, co pchnięcie jednego domina na resztę - stopniowo nauczyciele zaczną tracić zainteresowanie swoimi lekcjami, które będą robić od łaski albo wcale. Uczniowie, widząc, co się dzieje z ich szkołą, przestaną zjawiać się na zajęciach, a w efekcie albo znikną z ŚM, albo wyemigrują do innej szkoły. W ciągu paru tygodni potężna szkoła może ulec całkowitemu zniszczeniu. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego wywodu niektóre osoby przejrzą na oczy.

Dla Ofineusa napisał,
Anonimowy An(t)onim

1 komentarz: