środa, 9 lipca 2014

OPOWIADANIE: Dlaczego Snape został prawiczkiem? - cz. 2

Czy dręczyło Cię kiedykolwiek pytanie, dlaczego Snape po śmierci ukochanej Lily nie ułożył sobie na nowo życia z inną kobietą? Dlaczego został prawiczkiem? Odpowiedź znajdziesz w tym oto opowiadaniu!



Lily uniosła różdżkę na wysokość głowy i opuściła ją szybko w dół, a z końca różdżki wystrzeliło mnóstwo złotych iskier. Ollivander klasnął w dłonie.

 – Wiedziałem! Będzie ci świetnie służyć. Dziesięć i ćwierć cala, wierzba i włos z ogona jednorożca. Doskonała do uroków.

Dziewczynka uśmiechnęła się promiennie, zapłaciła dwanaście galeonów za swoją różdżkę i radosna odsunęła się w kąt. Twórca różdżek spojrzał na czarnowłosego chłopca, a jego uśmiech jakby trochę przygasł.

 – Jak się nazywasz? – spytał.

 – Severus Snape – odpowiedział równie hardo jak wcześniej Lily. 

Wytwórca różdżek przyglądał mu się długo, zatrzymując krótko wzrok na zniszczonych ubraniach chłopca. Severus nie wytrzymał tego spojrzenia i zarumieniony zerknął na swoją towarzyszkę.

 – Twoi rodzice też nie są czarodziejami? – spytał Ollivander.

 – Moja mama jest czarownicą. Elieen Prince – wyjaśnił Severus.

 – Doprawdy? Z tych Prince’ów? – zdziwił się właściciel sklepu, jednak, gdy zauważył zmieszanie chłopca, zaniechał dalszych pytań, choć wciąż przyglądał mu się z zaciekawieniem. – Oczywiście poznałem twoją matkę, też kupiła różdżkę w moim sklepie. Tak, tak, doskonale pamiętam. Jodła, osiem i pół cala, rdzeń z włókna smoczego serca. I to jakiego smoka! Samego rogogona węgierskiego! Wspaniałe stworzenie, szkoda, że nie widziałem go za życia. – Zamyślił się. – Która ręka ma moc, panie Snape?

Severus podał mu prawą rękę do zmierzenia. Po całym procesie Ollivander pobiegł na tyły sklepu. Przez chwilę słychać było tylko zrzucanie pudełek i szuranie folii. W końcu wrócił z naręczem długich pudełek.

 – Oto różdżka z włóknem smoczego serca, równie potężna jak ta, w której posiadaniu jest pana matka, panie Snape. Proszę spróbować. – Podał  mu długą, lekko zakrzywioną różdżkę.

Severus chwycił ją niezdarnie i machnął dwa razy bez rezultatu.

 – Proszę się nie martwić. Może ta? Różdżka dla prawdziwego czarodzieja. Mahoń, pióro feniksa, doskonała do transmutacji. – Podał mu sztywną, grubą różdżkę z jasnego drewna.

Ręce chłopca drżały, gdy wyciągnął je po różdżkę. Poczuł nieprzyjemne wibracje, jakby różdżka próbowała mu przekazać, że chce jak najszybciej wrócić do pudełka. Machnął nią, lecz nic się nie stało. Zawiedziony, odłożył ją z powrotem.

Ollivander biegał i biegał po sklepie, lecz każda różdżka zdawała się nie pasować. Początkowo właściciel sklepu traktował tę sytuację jako osobiste wyzwanie, jednak kiedy stos różdżek urósł do sporych rozmiarów, poczuł rezygnację. 

 – Jałowiec, dwanaście cali, pióro feniksa. Giętka, dobra do zaklęć. Proszę machnąć, panie Snape… A może spróbujemy rdzenia z włosa testrala? To bardzo wyjątkowe różdżki, pamiętam, że pana pradziadek Howard miał podobną. Ach, co on potrafił z nią wyczyniać! Proszę, leszczyna, dziewięć cali… No, nie wiem, panie Snape. Może w takim razie wypróbuje pan tę? Figa, smocze serce… też nie?

Severus machał i machał, lecz żadna różdżka nie sprawiała wrażenia chętnej do zastania jego towarzyszką. Lily siedziała znudzona na krześle, a Ollivander był coraz bardziej zaniepokojony całą tą sytuacją. Wypróbowali chyba wszystkie różdżki w sklepie, potężne i te mniej imponujące, lecz żadna nie była odpowiednia. W końcu Ollivander doszedł do nietypowego wniosku – może to nie kwestia rdzenia, lecz problem leży w długości różdżki?

 - Dawno nie miałem klienta, któremu nie byłbym w stanie doradzić, panie Snape. No ale cóż, ten dzień musiał kiedyś nadejść. Spróbujmy inaczej… - Pan Ollivander podał mu dziesięciocalową różdżkę. – Włókno ze smoczego serca, dorodnego walijskiego zielonego… aj, aj, aj, szkoda. A ta? Dziewięć cali, pióro z ogona feniksa, bardzo elastyczna… Osiem cali… niemożliwe! Proszę spróbować w takim razie tej… idealnie dopasowuje się w dłoni, siedem cali, jałowiec. A niech to! Może ta? Heban, włos z ogona jednorożca… proszę machnąć! Nie, nie! Ta się nie nadaje… To już ostatnia z niekonwencjonalnych kształtów, proszę. - Ollivander podał chłopcu krótką, wykrzywioną różdżkę. – Pięć i pół cala, smocze serce.

Chłopiec chwycił różdżkę i wtedy poczuł wibracje. Machnął nią, a z jej końca wyleciały kłęby gryzącego dymu i kilka srebrnych iskier.

 - Khem, khem… świetnie, panie Snape! Khem, khem! Nareszcie! – Oczy właściciela sklepu zaszły łzami. Sięgnął po swoją różdżkę, machnął nią i błyskawicznie pozbył się gryzącego dymu.

Lily wydawała się lekko zażenowana małym kijkiem, który jej przyjaciel trzymał w rękach, natomiast Ollivander był lekko rozbawiony całą sytuacją.

Severus wpierw z powątpiewaniem spojrzał na swoją różdżkę, po czym zmarszczył brwi i twardym głosem powiedział:

 - To nie ilość cali uczyni ze mnie wspaniałego czarodzieja! Słyszałem, że nie rozmiar ma znaczenie, lecz drzewiec, z jakiego różdżka jest stworzona!

Ollivander, z trudem powstrzymując śmiech, powiedział:

 – Panie Snape, to jest lipa.

KONIEC

1 komentarz:

  1. Ou, biedny Sev xD Cóż, zaskakujące zakończenie, ogólnie bardzo fajne.
    Czekam na coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń