niedziela, 30 marca 2014

OPOWIADANIE: Nazywam się Clermont, inspektor Beau Clermont - odc. 7

Opowiastka okolicznościowa z dedykacją.


#7

Po paru godzinach niezbyt mocnego snu wstała jednak — zgodnie z ludową maksymą, że „sen przyniesie rozwiązanie wszelkich problemów” — oświecona. Już wiedziała, gdzie złapać trop. Dlatego też szybko przywdziała mundurek szkolny i bez czesania swoich włosów udała się do biblioteki szkolnej.

— Dzień dobry, panie profesorze Weden — powiedziała szybko do profesora Historii Magii, zajmującego się również biblioteką. — Potrzebuję książki o współpracownikach Grindewalda. — wyrecytowała szybko. Na pytające spojrzenie Wedena szybko skłamała. — Potrzebuję do referatu.

— Uhm — odparł Rafael, odwracając się do półek z księgami. Annie czekanie wydawało się wiecznością, ale po pięciu minutach profesor wyszedł, dzierżąc ciężkie tomiszcze. — To powinno pomóc.

— Dziękuję! — pisnęła z radości i siadła przy jednym ze stolików. Wyciągnąwszy notes, zaczęła studiować księgę. Zaskakująco mało czasu, bo tylko dziesięć minut, zajęło jej odnalezienie tego, czego chciała.

— Jest! — szepnęła do siebie z zadowoleniem. 

Jej przeczucie okazało się dobre. Spisawszy informacje z księgi, oddała ją Rafaelowi i poszła do szkolnej sowiarni. Kopertę zaadresowała do „Proroka Codziennego”. Gwiżdżąc z radości, poszła na śniadanie.

Beau Clermont tymczasem sobie odpuścił jedzenie kolejnego niezdrowego posiłku. Zamówiony szpinak doszedł do niego sową pośpieszną. Z radością spojrzał na odrobinę normalności w tej niezbyt normalnej instytucji.

Po skonsumowaniu śniadania wziął swoją torbę i poszedł do gabinetu dyrekcji.

— Inspektorze Clermont — powitał go Mateo, wstając zza biurka. — Czym mogę służyć?

— Mam parę uwag co do żywienia w waszej placówce — odparł Beau, siadając bez zaproszenia na krześle. — Zdrowie uczniów jest jednym z najważniejszych priorytetów, a zaobserwowałem, że zarówno poziom kalorii w jedzeniu, jak i jego jakość, są krytyczne.

— Skrzaty w kuchni dokładają swoich starań... — zaczął Mateo.

— Jakość zdrowotna — powiedział Clermont. — Wysiłek jest dobry wtedy, gdy jego owoce są pożyteczne. Doceniam pracę skrzatów, ale… — zaczął swoją tyradę, zerkając na notatki.

Dwie godziny później Morgan, w międzyczasie załatwiwszy zastępstwo na swoją lekcję, podziękował i powiedział, że przeanalizuje jego spostrzeżenia. Gdy Clermont wyszedł z gabinetu, Mateo długo wpatrywał się w drzwi. W końcu wstał i poszedł na posiłek do Wielkiej Sali. Gdy szedł, portrety rzucały mu współczujące spojrzenia. Nawet Bathilda Bagshot patrzyła na niego z litością w oczach.

Cały dzień minął jakoś spokojnie. Beau, uznawszy, że czas na kontrolę jakości toalet, obszedł je wszystkie, ale ku jego zaskoczeniu, wszędzie było czyściutko. Z pewnym niezadowoleniem, wrócił do swojego pokoju i zasiadł do pisania raportu. Gryfoni z Alfeą dalej szmuglowali piwo kremowe, acz z pewnym niepokojem co do jego przyszłych losów.

Następnego ranka Anna, drżąc z podniecenia, szła do Wielkiej Sali. Gdy nadeszła pora poczty, szybko złapała swój egzemplarz Proroka i zaczęła go przeglądać. Uśmiech wstąpił na jej twarz, gdy zobaczyła nagłówek na trzeciej stronie pt. „Dziadek Clermonta walczył u boku Grindelwalda?”. Zaczęła chichotać, co sprawiło, że Gryfoni zaczęli jej spoglądać przez ramię lub wertować własne egzemplarze gazety. Po parunastu minutach większość uczniów z ekscytacją plotkowała na temat artykułu, w którym autor pisał, że według doniesienia anonimowej czytelniczki, Beau Clermont miał dziadka — Hintera Clermonta — który był jednym z żołnierzy w oddziałach Grindelwalda. Przypominając historię tego czarnoksiężnika, zastanawiał się nad kryteriami doboru pracowników przez ministerstwo. „Jakim sposobem wnuk Grindelwalda ma czelność być inspektorem Ministerstwa Magii w placówkach edukacyjnych?” — pytał na koniec artykułu zatroskany autor.

Gdy Vivienne i Anna zdążały na lekcję po śniadaniu, Nott pochyliła się w stronę Anny.

— To ty, nie? — spytała.

— No tak — odparła Anna z uśmiechem. — Wiedziałam, że skądś kojarzę to nazwisko. Po prostu Weden kiedyś na lekcji cytował roczniki statystyczne za Grindelwalda. Tam było to nazwisko. Clermont.

— Niezłą masz pamięć — powiedziała z szacunkiem Viv. — I teraz już pewnie się go pozbędziemy.

Mateo nie czytał Proroka, dlatego zdziwił się, gdy po południu w gabinecie czekał na niego list z Ministerstwa.

Szanowni Państwo,
w związku z odwołaniem Beau Clermonta ze stanowiska inspektora, uprzejmie informujemy, że wobec braku kandydatów na to stanowisko, niniejszym je likwidujemy. Złożymy także zastrzeżenie do Międzynarodowej Konfederacji Magów w sprawie dyrektywy, na podstawie której działał inspektor.

Eve Lilith Skark,
sekretarz Szefa Departamentu Edukacji Ministerstwa Magii

Społeczność uczniowska odejście inspektora oblała na imprezie urodzinowej Vivienne. Tylko sam Beau był niezadowolony z obrotu spraw. Stojąc na dworcu kolejowym w Hogsmeade, miał poczucie, że ministerstwo pod naciskiem opinii publicznej po prostu nie doceniło jego pracy.

— A chciałem dobrze... — westchnął, patrząc na nadjeżdżający pociąg.

KONIEC

6 komentarzy:

  1. Ach, to było oczywiste, że wszystko się dzięki mnie dobrze skończy!
    Wkurzające, jak bardzo brakuje mi tu emotek xD
    Cóż, szkoda, że nie było jakiejś wielkiej rozróby, ale też mi się podobało! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. OBOŻE. ALE MNIE TO ZAKOŃCZENIE ROZCZAROWAŁO. ;-;
    i czemu takie krótkie ;-;
    *idzie płakać*

    OdpowiedzUsuń
  3. OLIWA ZAWSZE SPRAWIEDLIWA! :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej, co jest... TO JULIET MIAŁA URATOWAĆ SPRAWĘ :C Tzn., tak też jest git... No ale Juliet no :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Addie moja najwierniejsza fanko:3
      spokojnie. następnym razem uratuje sytuacje!

      Usuń
    2. to było smutne, że nie docenili twoich zdolności perswazyjnych :C może następnym razem! ♥

      Usuń